Milenka , lat 9

Numer listu: 43a

List zarezerwowany

Usłyszałam o tej akcji od znajomej, którą poznałam w CZD, za co dziękuję. Ciężko jest jak jedno z dzieci zachoruje. O chorobie naszej 4 letniej córki Kingi dowiedzieliśmy się przypadkowo, gdy 28 kwietnia tego roku, córka przewróciła się na podwórku. Pojechaliśmy do szpitala i to co usłyszeliśmy zwaliło nas z nóg "Państwa córka ma guza na nerce". Masakra, nie dowierzałam w to, co usłyszałam. Trafiliśmy na oddział chirurgii dziecięcej w Radomiu, cała noc nieprzespana. Płacz, krzyk, mamo boli. Tak minęła nam noc. Rano tomograf, potem szybka decyzja - transport lotniczy do CZD Międzylesie. Oczywiście, córka sama, bez nas. Koszmar... nie pamietam jak minęła mi droga do szpitala. Dotarliśmy, tam znów szok!!! "Państwa córka krwawi do jamy otrzewnej, ma czopy nowotworowe na żyle głównej dolnej i przerzuty na płucach". Koszmar dla rodziców. Cały świat nam się zawalił w przeciągu jednego dnia. Operacja 7h do późnej nocy. Widzielismy na chwilę córkę na intensywnej terapii, zaintubowana, związana, widok rozrywajacy serce. Potem trafiliśmy po 4 dniach na oddział nefrologii dziecięcej. Tam spędziliśmy 5 dni i przeszlismy na oddział onkologii. Rozmowa z onkologiem - nowotwór złośliwy. Znów zmiotło mnie z nóg i słowa mojej dzielnej córki "mamo, damy radę razem, prawda?". Pęka serce, patrzysz na dziecko i bierzesz się w garść i mówisz "no jasne, no jesteśmy silne babki". Nasza corka przeszła wiele w krótkim czasie, po drodze pękła nam rana po operacji musiała być ponownie zszywana, założenie centralnego wejścia do chemii, radioterapia i na nieszczęście przyplątał się nam guz na płucu. 25.09 strach i niepokój znów zawitał w mój organizm, ale stałam twardo, nie dawałam ponieść się emocjom, bo spojrzałam na Kingusię i pomyślałam ze muszę dać radę dla niej, bo ona cierpi bardziej. Matka, której dziecko płacze przy opatrunkach lub idąc na operacje krzyczy wręcz "mamusiu, nie zostawiaj mnie, ja Cię kocham, słyszysz? Ratuj!". Albo przy zmianie "dlaczego mnie to boli mamusiu? Dlaczego nie chcesz mi pomóc?". A ty stoisz, pęka ci serce rozrywa cię od środka, jesteś bezradna. Stoisz i nic nie możesz zrobić poza tym, że zawsze jej mówię "kochamy cię ponad życie, jesteś bardzo dzielną wojowniczka, damy razem rade. Pamiętasz jesteśmy dzielne babki..." Ciężko jest to wszystko pisać, ale jestem dumna, że dałam radę przetrwać z Nią cały ten koszmar, który się jeszcze niestety nie skończył. Pozdrawiam, mama Kingusi ps. mój syn kocha siostry i postanowił, że poprosi o prezent dla młodszej siostry. Nie mogłam mu odmówić.